Maggie
Obudziłam się w zupełnie obcym mi miejscu. Po raz kolejny urwał mi się film. Jednak śpiący słodko Steven na podłodze, oznaczał, że jestem w ich mieszkaniu. Albo coś co to złudnie przypominało. Spałam na jakiejś okropnej, zielonkawej kanapie. Jessica spała na materacu tuż obok kanapy.
- Cholera! Znów mi się urwał film! - ze zdenerwowaniem rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu fajek. Gwałtownie wstałam z miejsca i wzięłam papierosa z paczki z parapetu. Już nieco spokojniej odpaliłam i zaciągnęłam się dymem.
- Czemu ty tak wrzeszczysz? - Axl spojrzał na mnie leniwym oczami i podniósł się z kanapy.
Ja w tym czasie wróciłam na swoje szczytne miejsce, jakim był zniszczony fotel.
- Nie ważne... - warknęłam ze złością i nosem wypuściłam dym. - Spałeś ze mną? - obejrzałam się ze siebie. Nie zauważyłam wcześniej, że Rudzielec spał tuż za mną albo i nawet ze mną.
- Dokładnie tak - powiedział dość dumnie jak na tą chwilę.
- Zajebiście - było to stwierdzenie mojego zachwytu jak i złości. A ja ponownie wstałam i zaczęłam się kręcić obok okna.
Axl podparł się łokciem i obserwował mnie. Czułam jego wzrok na moim całym ciele. Nagle w pomieszczeniu pojawił się Izzy. Potargał włosy ręką i nałożył na nie z gracją czarny beret.
- Kurwa... Nieźle zabalowaliśmy... - sięgnął po paczkę Marlboro.
- E tam... Nieźle... Po prostu nic nie pamiętasz... Ja tam pamiętam wszystko... - wzrok Axl'a nadal wędrował po mnie od dołu do góry. Nie mogłam już tego nie widzieć. Stałam na przeciwko niego zaciągając się fajką.
W tym samym momencie obudziła się Jessy i ze zdziwieniem obserwowała Axl'a gapiącego się na mnie od stóp po samą głowę.
- Kurwa... - złapała się za głowę i przymknęła oczy.
- Pamiętasz? Mów, w takim razie - uśmiechnęłam się do Axl'a i przysiadłam na oparciu fotela.- O hej Jessica!
- Hej, hej... - powiedziała to cichym głosem i schowała twarz w poduszkę.
- Siedzieliśmy na tym odludziu do jakiejś pierwszej, później znaleźliśmy tu, Izzy wynalazł dragi, Sixx gdzieś zniknął, a Steven któremuś z nas zrobił braterstwo krwi, ale nie pamiętam któremu, potem urwał mi się film - wyjaśnił William odrywając ode mnie wzrok.
Postanowiłam dłużej nie czekać i wyszłam z mieszkania Gunsów, żegnając się z nimi. Jessy wyleciała zaraz za mną.
Duff
Wstałem o parę minut za późno. Laski się już zwinęły, a cała kompania siedziała w ruinie, potocznie nazywanej salonem.
- Siema - krzyknąłem do wszystkich obecnych.
- Hej... Ej ludzie pamiętacie cokolwiek z wczoraj? - Axl spojrzał na każdego z nas. Czego on oczekiwał? Że po imprezie będziemy pamiętać kropka w kropkę?
- Daj się zastanowić... - siadłem obok Slash'a i pogrążyłem się w myślach, ale jakoś za wiele nic nie mogłem sobie przypomnieć.
- Ja pamiętam, że ty kręciłeś z jedną z siostrzyczek, aaa... Z Maggie... - odezwał się lekko nieogarnięty Steven i oberwał złowrogim spojrzeniem od Rose'a.
- No a Slash czarował Jessy... Steven z kimś zrobił braterstwo krwi, a potem przyszliśmy tu i graliśmy w butelkę jak dobrze pamiętam - odrzekłem mając jakieś prześwity w pamięci.
- O! To, to i ja pamiętam.. Axl musił się przelizać z... Maggie - Izzy powiedział to dość niepewnie, po czym spuścił głowę w dół.
- Tak! Tak było! A potem skończyliśmy grać i dalej nie pamiętam... Ktoś pamięta, gnojki? - spojrzałem na resztę.
- No, mi się wydaje, że któryś się wczoraj pieprzył... - rzekł Steven.
Cóż, nie mogłem opanować śmiechem.
- No to przyznawać się, który posuwał wczoraj jedną z naszych koleżanek? Hm? - Adler zerknął na każdego z podejrzliwością. Od razu zaznaczyłem że to nie ja. Wiem, tylko jak one mają na imię. Zawartości ich bielizny nie poznałem.
- Skąd te podejrzenia? Może spałem z nią na fotelu, ale jak się obudziła była ubrana. - stwierdził Rose. - No chyba, że Hudson się nie mógł powstrzymać.. - zaśmiał się.
- O spierdalaj! Miałem bokserki do cholery! - oburzył się Slash.
- Ja jestem za tym, że oboje je posuwali, wiedzą o tym i się nie chcą przyznać! - odrzeknął nagle Steven, a Slash i Rudy spojrzeli na niego z pogardą.
- Zamknij się kurwa jebany pudlu! - wrzasnął na niego zdenerwowany tym wszystkim Axl, a ja zaśmiałem się pod nosem.
Nagle ni stąd ni zowąd pojawiły się siostry. Oparły się o farmugę drzwi z dwóch stron i spojrzały na nas z pobłażliwym uśmiechem.
- Oj, no i co się tak bulwersujesz - zwróciła się bardzo spokojnie Maggie do Axl'a.
- Właśnie, po co się o to spinać, nawet jak coś było to co z tego? - dodała równie spokojna Jessica. - Prawda Magg?
- No... pewnie! - rzekła z podniesionym głosem Maggie i uśmiechnęła się do nas promiennym uśmiechem. - Dobra, spadamy! Papa! - po tych słowach obie wyszły z mieszkania, pozostawiając nas w ciężkim szoku.
*Miesiąc później*
Maggie
Razem z Jessicą siedziałyśmy w Whiskey przy papierosie i kulturalnie nalanym w szklanki Jack'u Daniels'ie.
- I co gadałaś z Jason'em o tej pracy? - nagle siostra zagadnęła mnie o pracę, której szukam od miesiąca.
- Tak, powiedział, że na razie nie potrzebują... Więc poszukam czegoś innego - wzruszyłam obojętnie ramionami. - Co dzisiaj masz zamiar robić siorka? - spojrzałam na nią z uśmiechem i strzepnęłam papierosa.
- Wiesz... jest już 18, więc chyba to co teraz, bo na nic innego mnie nie stać... - zaśmiała się i na raz wypiła kieliszek wódki.
- A ja się umówiłam z Axl'em, ale na razie nic jeszcze nie wiadomo - wybuchnęłam śmiechem i zgniotłam fajkę w popielniczce.
- Z Axl'em powiadasz... Mhm... - Jessica ruszyła tymi brwiami, a ja zerknęłam na nią ironicznie.
- No to wybacz... Muszę się zebrać
- Okej... Idź, idź bo ci ta wiewióra na drzewo ucieknie - tymi słowami pożegnałam się z nią i wyszłam z baru.
Do mieszkania biegłam tak szybko jak mogłam. Zasiedziałam się w barze i miałam tylko pół godziny na przyszykowanie się. Wleciałam do domu, o mało nie skręcając kostki na wycieraczce i wbiegłam do łazienki. Pędem zaczęłam poprawiać rzęsy i włosy. Wcisnęłam na siebie krótką, czarną sukienkę. Kiedy już ze spokojem nakładałam buty, zadzwonił dzwonek do drzwi. To był Axl.
- Hej, mała. Gotowa jesteś? - zapytał. Miał na sobie ciemno-czerwoną marynarkę i jasno-niebieskie dżinsy. No i był bez koszuli. Jezu szczęściara ze mnie te myśli szybko jak się później okazało uległy samodestrukcji.
- Gotowa
Axl złapał mnie za rękę i w tym momencie szliśmy ulicami Sunset Strip. Rudy zatrzymał się przed jakąś restauracją i spojrzał na ukrytą we wnętrzu kieszeni kartkę.
- To chyba tutaj... - podniósł głowę i zerknął kątem oka na napis na szyldzie restauracji. - Tak, to tu... - kulturalnie otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą.
Zamówiliśmy jakąś kolację. Długo rozmawialiśmy. W sumie była to jedna z najlepszych randek w moim życiu. Potem Axl zaprosił mnie na spacer po parku. Usiedliśmy na trawie przy małym stawie w parku.
- Fajnie, co? - spojrzał na mnie z ukrytą nieśmiałością głęboko w oczach.
- Tak...
- Masz oczy jak z najbłękitniejszego nieba, jak gdyby myślały o deszczu, nienawidzę patrzeć w te oczy i widzieć w nich odrobinę bólu... - Axl odwrócił wzrok w moją stronę i zaczął nucić chyba jedną z ich utworów, patrząc się w moje oczy.
- Haha... Urocze - spojrzałam na niego z podziwem i zaśmiałam się.
- Wypociny... - odpowiedział.
Ja w tym momencie z dyskrecją przysunęłam się bliżej niego i wbiłam wzrok w gwieździste niebo. Było wręcz cudownie.
- Gdybym teraz spytał cię o to, czy mogę cię pocałować zgodziłabyś się?
To pytanie lekko wybiło mnie z transu i równie tak samo zszokowało. Ale zabrzmiało słodko, czyż nie?
- Zgodziłabym... - odrzekłam i zarumieniłam się.
W tym oto momencie Axl przysunął się do mnie, uniósł moją głowę nieco wyżej i pocałował. Nie wiedząc co zrobić, zrobiłam to jeszcze raz, składając pocałunek na jego ustach.
- To było miłe... - rzekł i uśmiechnął się.
Po paru minutach stwierdziliśmy, że pójdziemy do mnie. Robiło się coraz ciemniej i zimniej.
- Jejku.. jak u ciebie jest ładnie, tak czysto.. - Axl wybuchł śmiechem i z uwagą zaczął oglądać zdjęcia moje jak i Jessy. - Gdzie to?
- Nie pamiętam, gdzieś w Teksasie na wycieczce - odwróciłam się i otworzyłam od góry malutkie okno w kuchni.
Axl podszedł do mnie i kładąc mi głowę na ramieniu przytulił się od tyłu.
- Wiesz gdzie ty jesteś? Jesteś w dżungli, kochanie...
- Haha... No co ty nie powiesz - zaśmiałam się.
- No to witamy w dżungli... - Rose złożył lekki pocałunek na mojej szyi i wlepił wzrok w moje oczy.
- A co ty taki przylepny dzisiaj jesteś? - zapytałam i odwróciłam się do niego przodem.
- Nie wiem... po prostu nie mam do kogo się tak przytulić.. - zrobił smutną minkę.
- Ej, no nie... Żartowałam... Myślałam, że to randkospotkanie to tylko spotkanie - Axl udiadł na swoje miejsce na kanapie, a ja tuż obok niego. Czekałam na jego reakcję.
- A ja właśnie przeciwnie.. ale widocznie robię sobie za duże nadzieje.. - zaśmiał się i położył mi swoją dłoń na kolanie.
- Wiesz kurwa... Nie ukrywajmy, że ja mam do ciebie cholerną słabość
- No i nawzajem dziecino...
- To na co my czekamy...
- Na pierdolone zbawienie - Axl zaśmiał się i powrócił do patrzenia się w jakiś martwy punkt na stole.
- O... Nas... - powiedziałam z lekką nieśmiałością.
- Dobra to zapytam wprost.. - Rose ciężko odetchnął i spojrzał mi prosto w oczy. - Chcesz być moja i tylko moja? - zabrzmiało to dość dumnie, jak i uroczo.
- Cholera, no jasne, że tak - odrzekłam i przytuliłam go do siebie.
- Obiecuję, że pomimo, tego pieprzonego zespołu, będę cię codziennie całował i kochał tak samo - uśmiechnął się, a ja oparłam się o jego ramię.
Jessica
Kiedy Maggie poszła zostałam sama w tym klubie. Kasa powoli mówiła papa, więc musiałam ograniczyć zamawianie trunków.
- Jess? Co tak sama siedzisz? - usłyszałam nagle zza moich pleców głos Hudson'a. Co prawda zbyt trzeźwy nie był, ale zbyt nachlany też nie.
- Em.. Maggie poszła na randkę, tak się złożyło. - z praktycznie pustej butelki pociągnęłam jeszcze jeden łyk i wysunęłam krzesło Slash'owi, a on przysunął się do mnie.
- A no tak... Axl coś tam pierdolił... - rzekł z zamyśleniem i zamówił sobie Daniels'a, który rozlał na dwie szklanki.
Gdzieś w tłumie zauważyłam znajomą mi twarz. Był to Rachel. Posłał mi niepewny uśmiech podszedł do mojego stolika.
- Hej mała - przywitał się i na moim policzku złożył lekki pocałunek.
- O.. hej.. - odrzekłam i uśmiechnęłam się promiennie.
- E... Przedstawisz mi kolegę? - zapytał, patrząc na Saul'a z zazdrością. Przecież nie było do tego powodów.
- Jej... Jasne... Slash to Rachel - mój kumpel, Rachel to Slash... - wybęłkotałam i zapaliłam kolejnego papierosa.
- A no kurwa, miło poznać... - Slash wyciągnął ku niemu rękę, a ten uścisnął ją z wymuszonym uśmiechem.
- Pf... Wiecie, co chyba pójdę do domu, nie ma co tu robić... - stwierdziłam i wstałam z krzesła, ściągając z oparcia ramoneskę.
- To możemy pójść po Steven'a i się gdzieś przejdziemy, co? - zapytał Slash.
- Hm.. no spoko. To chodź. Na razie, Rachel - machnęłam mu ręką i z uśmiechem opuściłam lokal.
- Steven jest u nas na chacie, więc się przejdziemy jeśli nie masz nic przeciwko - powiedział Hudson, szurając po betonie kowbojkami.
- Nie no pewnie...
Po niecałych piętnastu, może nawet dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Saul uchylił skrzypiące drzwi i wszedł do mieszkania, przepuszczając mnie w progu. Slash nawet nie musiał wołać Steven'a. Pudel wyskoczył zza drzwi i przykleił się do mnie jak dziecko do swojej mamy.
- Jessy! - krzyknął z radością. - Co u ciebie?!
- O matko... dobrze... Stevie udusisz mnie, a jak nie to, to zgnieciesz mi żebra... - zaśmiałam się i wyswobodziłam się ze śmiertelnego uścisku.
- Święta heroino! Przepraszam Jess, nie chciałem... A co będziecie robić? Mogę iść z wami... Bo i tak nie mam co robić, a Izzy usnął po się naćpał, a Duffy poszedł na dziwki.. - powiedział wszystko to na jednym tchu, po czym na jego twarzy zagościł każdemu znany banan.
- Właściwie to my przyszliśmy do ciebie! - odparłam.
- Ale super! Chcecie koki? Zostały mi trzy działeczki! - wyglądał w tamtym momencie jak prawdziwe dziecko szczęścia.
- Czemu nie! Dawaj! - odrzekłam z pewnością siebie i na szklanym stole rozsypałam zawartość małego, foliowego woreczka.
Po chwili czułam, że odpływam.
- Ej.. Slash ty grasz na gitarze, nie? Zagraj mi coś! - krzyknęłam i siadłam na podłodze.
Slash bez wahania wziął do ręki pięknego akustyka i zaczął grać dynamiczną solówkę. Do jego grania przyłączył się Stevie stukając pałkami o stół. Patrzyłam na niego z podziwem. Był niesamowitym gitarzystą.
- To jeden z naszych utworów jeszcze bez tytułu - powiedział, odstawiając na stojak gitarę.
- Jezu... Umarłam i jestem w pierdolonym, rockowym niebie... - spojrzałam na niego z oczami wielkimi jak piłeczki pingpongowe.
- Wszystko dobrze? - Slash lekko się zaniepokoił i podszedł do mnie bliżej.
- Jak ty zajebiście grasz! - przytuliłam go i pochwaliłam jednocześnie. Bo w sumie nie wiedziałam co mam zrobić.
- Ale mnie straszysz dziewczyno - Slash zaśmiał się i poklepał mnie po plecach.
- No przecież wiem... Która godzina? Co robimy? Może potańczymy? Albo coś... bo wiecie co, ja mam taką energię dzisiaj, że masakra... - zapytałam, tupiąc jeszcze w rytm tamtego utworu nogami o powierzchnię.
- O tak, tak! Steven włączaj jakąś dobrą muzykę! - odrzekł Saul, a Stevie bez wahania wstał i ustawił w radiu Aerosmith. - Mogę prosić do tańca waćpannę? - zaśmiał się Slash i skłonił się, lekko chwiejąc się.
- Oczywiście... - uklęknęłam i zaczęliśmy tańczyć.
Kiedy się zmęczyliśmy, usnęliśmy wtuleni w siebie nawzajem na kanapie.
A więc to jest część 4! Myślę, że się podoba! Czekam na opinie! c: